Portal dla nauczycieli
i dla tych, którzy dopiero zamierzają nauczycielami zostać

MAŁE RZECZY CIESZĄ – WIEŚCI Z MADAGASKARU CZ. 2

Nie byłam nigdy na malgaskiej lekcji, ale z tego, co słyszałam i co widzę przy kontakcie z dziećmi, polega ona na tym, że najpierw nauczyciel mówi i pisze na tablicy, następnie uczniowie przepisują wszystko do zeszytów. Poza tym raczej niewiele się dzieje.

Metody dydaktyczne bardziej sprzyjają nabywaniu wiedzy niż umiejętności. Widać to bardzo mocno, ponieważ dzieci mają dość duży zasób słownictwa angielskiego, ale jednocześnie wykorzystanie go w praktyce i budowanie zdań stanowi spory problem, że już nie wspomnę o wyrażaniu własnych myśli po angielsku. Oczywiście zdarzają się jednostki, które taką umiejętność mają, trudno mi powiedzieć, czy to zasługa pracowitości, talentu czy dodatkowych prywatnych lekcji. Pewnie w każdym przypadku jest inaczej. Wracając jednak do metod, nie mogą być aż tak złe, ponieważ zapewne w podobny sposób dzieci uczą się francuskiego, a z tym językiem nie mają aż tak dużych problemów. W obu przypadkach jednak wiedza jest dość „sztywna”, dzieci mówią schematami i są w użyciu języków obcych mało elastyczne. Niedawno powierzone mi zostały zajęcia z angielskiego z nauczycielkami, również tymi uczącymi tego języka. Okazało się, że one same po prostu nie mówią po angielsku na tyle dobrze i swobodnie, żeby móc nauczyć tego dzieci. Zapewne dlatego nauka odbywa się jakby „na sucho”.

NA TOPIE LINIJKA I KOLOROWY PAPIER

Pomimo wszelkich problemów z porozumiewaniem (mówię bardzo słabo po francusku i jeszcze słabiej po malgasku), staram się wdrażać metody, które pamiętam jeszcze ze szkoły. Czasem frustruje mnie to, że dzieci rozmawiają, ale myślę, że w zupełnie inny sposób niż działoby się to, gdybym uczyła w Polsce. Największym problemem jest dla mnie to, że nie rozumiem, co mówią do siebie nawzajem. To jednak dość nieistotny szczegół, bo poza tym moi podopieczni są naprawdę uroczy. Cieszą ich bardzo małe rzeczy, które dla uczniów europejskich są oczywiste i chyba w ogóle niewidoczne. Malgaskie dzieci mają małą obsesję na punkcie linijek, z których bardzo, bardzo się cieszą i korzystają cały czas. Podkreślają WSZYSTKO. Widziałam nawet rysowanie słoneczka linijką! Bardzo urzeka mnie również to, że dzieci są zazwyczaj bardzo chętne do wszelkich aktywności, które dla nich wymyślamy. Domyślam się, że gdybym zaproponowała polskiemu dziewiętnastolatkowi robienie kartek świątecznych, jego odpowiedź mogłaby się nie nadawać do cytowania. Tutaj na wieść o wycinankach czy rysowaniu nawet najstarszym dzieciom z ekscytacji zaczynają błyszczeć oczy. Często przy takich pracach manualnych zaczynają śpiewać, szybko dołączają się kolejne osoby i nierzadko cała klasa podśpiewuje, żeby zajęcia były jeszcze przyjemniejsze. Po skończonej pracy uczniowie chętnie chwalą się swoimi dziełami, z napięciem czekając na pochwały. W niektórych aspektach dzieci są bardzo podobne do europejskich, zwłaszcza te bardziej zamożne – lubią oglądać telewizję, grać na Play Station i pstrykać coś na komórkach pod ławką (nierzadko mają lepsze telefony od mojego).

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w małych wiejskich szkołach, gdzie dzieci są bardzo biedne. Klasy są małe i dość obskurne, często w jednym pomieszczeniu uczy się więcej niż jedna klasa. Wtedy jeden nauczyciel (najczęściej nauczycielka) odpowiada za wszystkie dzieci i uczy na przemian. Wyposażenie ogranicza się w zasadzie do tablicy i ławek. To też powód, dla którego łatwiej uczniom z takich szkół sprawić radość i czymś ich zainteresować. Sam kolorowy papier wywołuje u nich ogromny entuzjazm, a kiedy okazuje się, że są w stanie zrobić z niego coś ładnego, cieszą się tak bardzo, że radość przechodzi z całą siłą na mnie i czuję wtedy bardzo mocno, po co tu jestem.

ZRZUTKA NA PENSJĘ DLA NAUCZYCIELA

Teoretycznie szkoły powinny realizować uniwersalny program nauczania, ale to bardzo mocno zależy od wykształcenia i umiejętności nauczycieli. Niektóre małe szkoły nie posiadają kadry mówiącej po angielsku czy nawet francusku i wtedy nauka odbywa się tylko po malgasku. Obowiązek szkolny oczywiście istnieje, natomiast jeśli rodzice nie mają na szkołę pieniędzy, dziecko po prostu do niej nie chodzi. Szkoły państwowe w przeciwieństwie do prywatnych są nieodpłatne, ale często rodzice muszą składać się na pensje dla nauczycieli, więc nie można powiedzieć, że edukacja jest całkiem darmowa.

KAŻDY MOŻE POMÓC

Za jeden z ważniejszych aspektów działania fundacji, dla której pracuję, uważam sponsorowanie szkoły dla dzieci z bardzo biednych rodzin, czyli tak zwaną adopcję na odległość. Może to zrobić każdy, szczegóły znajdują się na stronie internetowej Fundacji Ankizy Gasy – Dzieci Madagaskaru.

Fundacja wspiera też młodzież, która po naszej szkole chce kontynuować naukę i iść na studia, bo jest to niestety bardzo drogie i bardzo niewielu ludzi na to stać.

Zapraszam również na fejsbukowy profil Fundacji Ankizy Gasy. Można tam obejrzeć zdjęcia dokumentujące działalność fundacji i wszelkie aktualności.

c.d.n.


Zaloguj się

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Zaloguj się Rejestracja

Losowe artykuły

Przewiń do góry
Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis dostosowuje się do indywidualnych potrzeb użytkowników. Cookies nie są niebezpieczne, ale w każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Więcej informacji na ten temat w polityce prywatności.