Portal dla nauczycieli
i dla tych, którzy dopiero zamierzają nauczycielami zostać

JESTEM WYEDUKOWANĄ MAMĄ – JAK POKONAŁYŚMY MUTYZM WYBIÓRCZY

Nigdy nie zapomnę uczucia przerażenia, kiedy nauczycielka ze świetlicy powiedziała mi o mutyzmie wybiórczym. Przerażenie połączone z uczuciem ulgi, ale też wielką niemocą, bezsilnością i zagubieniem. Wszystko miało być przecież tak pięknie – zarejestrowałam własny biznes i zaczynałam się rozwijać. Dzieci były już w wieku szkolnym i przedszkolnym, więc miałam więcej czasu na swoje pasje, które miały stać się źródłem utrzymania. W tym biegu zostałam jednak zatrzymana. MUTYZM WYBIÓRCZY? A co to jest?

To pytanie zadawałam sobie przez następne miesiące. Musiałam poznać to zaburzenie, aby wiedzieć, jak pomóc mojemu dziecku. Dlaczego? Niestety mam trochę złych doświadczeń, które na pewno zniekształcają odbiór rzeczywistości. Najbardziej w pamięci siedzi mi zdarzenie związane z moja najstarszą córką, która mogła zginąć z rąk lekarzy, gdyby nie moja interwencja i stanowcze NIE na proponowane leczenie. Leczenie, które było bardzo ryzykowne i okazało się niepotrzebne, bo córka była okazem zdrowia. Powiedziałam NIE z pełnym przekonaniem i odpowiedzialnością, bo zdobyłam wiedzę, a to klucz do podejmowania trudnych decyzji, zwłaszcza jeśli dotyczą 3-tygodniowego noworodka.

Nie inaczej było z mutyzmem wybiórczym. Nie raz postawiłam na swoim, bo wiedza daje mi odpowiedzialność za moje dziecko. Nie wiem, czy rodzicom czasami wygodniej jest powiedzieć: nie wiem, nie znam się, zostawiam to specjalistom? Pewnie niektórym tak. Życie przecież pędzi, a dziecko z problemem wymaga czasu, okazania zainteresowania i troski większej niż dziecko zdrowe. Czasu wymaga też zdobycie wiedzy, a często wiedzę zdobywamy, przedzierając się przez chaszcze bzdur i mitów.

Nie było łatwo odłożyć marzenia na półkę, ale żadne pieniądze nie są warte tego, co może stać się z moją córką, kiedy zaniecham lub zaniedbam leczenie. Terapia mutyzmu wybiórczego trwa 24 godziny przez 7 dni w tygodniu. A doba ma nadal 24 godziny. Co wybierzemy – to kwestia priorytetów.

Zmiana szkoły w 2014 roku była trudną decyzją, ale nigdy jej nie żałowałam. Nowa szkoła zaangażowała się bardziej, a ja czułam się pewniej, wskazując na błędy i niedociągnięcia. Miałam też zawsze w zanadrzu argument, że obiecali mi tu pomoc. Współpraca nie była łatwa – wszystko zależało od nauczycieli. Czasami wszystko szło jak po maśle – idealna komunikacja, właściwe reakcje, czasami było gorzej. Ale najsłabszy rok – 3. klasę – poświęciłam na intensywną pracę poza szkołą. Następna klasa była pasmem sukcesów, a 5. klasa nie jest już wielkim wyzwaniem. W 5. klasie praktycznie jestem nieobecna w szkole, a nauczyciel szlifuje nasz cudowny „diamencik”.

W styczniu mija pół dekady z mutyzmem wybiórczym. Czy jestem specjalistą? Z pewnością nie. Jestem wyedukowaną mamą, a pomaganie innym jest moją pasją.
Wiem, że praca nad mutyzmem wybiórczym nie jest wcale technicznie bardzo skomplikowana. Wystarczy kawałek kartki i długopis do spisywania zadań. Jednak jest bardzo obciążająca emocjonalnie, szczególnie wtedy, kiedy coś idzie nie tak i trzeba się dowiedzieć, kto i gdzie popełnia błędy, kiedy trzeba odszukać, jaki czynnik podtrzymujący nie został usunięty lub trzeba wskazać koordynatorowi, że za bardzo naciska lub za słabo. Cała praca z dzieckiem z mutyzmem wybiórczym opiera się na wyczuciu, którego niektóre osoby po prostu nie mają.

Kiedy rozmawiam z rodzicami o ich dzieciach, staram się zwracać uwagę na czynniki, które mogą mieć wpływ na spowalnianie procesu zdrowienia. Niestety często są to lęki i obawy rodziców przed porażką. Wiele razy musiałam im tłumaczyć, że dreptając w miejscu, tracą czas, że terapia mutyzmu wybiórczego polega na nieustannym rozszerzaniu strefy komfortu dziecka.

Na początku mojej działalności na rzecz dzieci z mutyzmem wybiorczym spotkałam wielu oburzonych specjalistów, którzy sprzeciwiali się temu, o czym mówiłam. „Rodzice nie mogą być terapeutami” – słyszałam wiele razy, ale nigdy się z tym nie zgadzałam. Rodzice są nauczycielami i terapeutami swoich dzieci, czy im się to podoba, czy nie.  Rodzic jest całkowicie odpowiedzialny za generalizację mowy w środowisku. Bez jego pracy w tym obszarze mutyzm wybiórczy może utrwalić się do tego stopnia, ze obawa przed mówieniem może przerodzić się fobię społeczną i inne lęki.

Ważne jest to, aby działania odbywały się jednocześnie: w szkole lub przedszkolu i poza placówką.

Raz jeszcze podkreślę, ze praca w środowisku jest kluczowa. Wasze dziecko skończy kiedyś przedszkole lub szkołę i jeśli będzie dobrze czuć się w środowisku z obcymi ludźmi, to jest ogromna szansa, ze poradzi sobie w nowym miejscu nauki lub pracy. Dlatego praca rodziców nad mówieniem w różnych miejscach powinna mieć miejsce bez przerwy, do uzyskania pełnej swobody.

Czy jest tu jakieś ryzyko? Owszem, ryzyko jest ogromne. Pewnego dnia Wasze dziecko może iść z wami do pracy i opowiedzieć coś kompromitującego na wasz temat. Ale takie „skutki uboczne” cieszą mnie najbardziej.

Od redakcji: Autorka zaprasza na swoją stronę internetową: FUNDACJA MUTYZM WYBIÓRCZY REAKTYWACJA


Zaloguj się

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Zaloguj się Rejestracja

Losowe artykuły

Przewiń do góry
Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis dostosowuje się do indywidualnych potrzeb użytkowników. Cookies nie są niebezpieczne, ale w każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Więcej informacji na ten temat w polityce prywatności.