Portal dla nauczycieli
i dla tych, którzy dopiero zamierzają nauczycielami zostać

MŁODZI (WCALE NIE) GNIEWNI

Tym razem to nie był film. Nie było też Michelle Pfeiffer. Byli oni i byłam ja. Oni gniewni, ale tylko na początku.

To było dla mnie prawdziwe wyzwanie. Zostałam poproszona o poprowadzenie zajęć z klasą, która od początku miała przypiętą etykietę „trudna” (bardzo!). Do tej pory prowadziłam zajęcia indywidualne lub w małych grupach, na których obecność była nieobowiązkowa. Prowadzić zajęcia dla tych, którzy są chętni i nie mają odgórnego przymusu – proste! Prowadzić zajęcia obowiązkowe, a co za tym idzie, wymagać i oceniać – proste już nie jest.

Kiedy jeden z uczniów dowiedział się, że będę miała z nimi zajęcia, zaszczycił mnie swoją obecnością. Następnie z wielką swobodą zasiadł na krześle i, kładąc nogi na biurku, poinformował: „Daję pani tydzień”. Nie wiem, czy tydzień to mało czy dużo, biorąc pod uwagę, że wcześniejszy nauczyciel prowadził zajęcia przez miesiąc, a jeszcze wcześniej innemu mocy wystarczyło na jeden dzień. Ja miałam za zadanie wytrwać dwa miesiące, bo tyle zostało do końca roku szkolnego. Wytrwać brzmi źle, ale taką dostałam wskazówkę: „Wymyśl strategię, jak przetrwać zajęcia”.

Strategią było nie pozwolić, żeby moje marzenie o pracy w szkole stało się koszmarem. Solidnie przygotowałam się do pierwszych zajęć – temat lekcji opracowany krok po kroku, mnóstwo aktywizujących ćwiczeń, przerywników. Naprawdę wierzyłam, że miałam przygotowany wzorcowy scenariusz zajęć. Jak się okazało – nie miałam. Z założonego planu niewiele udało mi się zrealizować. Gdzie tkwił błąd? Przygotowałam scenariusz lekcji dla klasy, której nie znałam. On może i był wzorcowy, ale nie dla moich uczniów. Nie był dostosowany do ich potrzeb i umiejętności, które posiadali.

Na kolejne zajęcia poszłam bez skrupulatnie przygotowanego scenariusza. Miałam założony jeden cel – poznać te dzieciaki. Wyszłam poza bezpieczny krąg za moim biurkiem. Wyszłam do nich. Zaczęłam z nim rozmawiać. Mówiłam o moich wątpliwościach, jak mi jest trudno odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Pytałam o ich potrzeby. O to, jak sobie poradzić, kiedy przeszkadzają, przeklinają i nie reagują na moje uwagi. To było ryzykowne pytanie, ale chyba zadane we właściwy sposób. Moje zdumienie było ogromne, kiedy padały odpowiedzi: musi być pani stanowcza, twarda, wymagająca; niech pani dzwoni do naszych rodziców. Serio? Naprawdę powiedzieli mi, jaki jest na nich sposób? Oni tego oczekują? Niesamowite! Postanowiłam wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom.

Jak powiedzieli, tak zrobiłam. Kontaktowałam się z rodzicami, kiedy była taka potrzeba. Częściej jednak, żeby chwalić niż ganić. Doceniałam każdy najdrobniejszy wkład pracy. Dzieciaki zgłaszały się do tablicy z komunikatem: „Ja chcę, ale nie umiem – pani pomoże”. Oczywiście, że pani pomoże. I dla mnie to było zwycięstwo. Uczniowie zaczęli być na zajęciach nie tylko fizycznie, zaczęli uczestniczyć w nich aktywnie.

Słuchaj swoich uczniów

Chwal ich

Bądź stanowczy i wymagający

Staraj się zrozumieć ich zachowanie

Buduj relacje

Te cenne wskazówki dali mi moi uczniowie. Naprawdę działają. Spróbuj, może pomogą i Tobie.


Zaloguj się

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Zaloguj się Rejestracja

Losowe artykuły

Przewiń do góry
Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis dostosowuje się do indywidualnych potrzeb użytkowników. Cookies nie są niebezpieczne, ale w każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Więcej informacji na ten temat w polityce prywatności.